Relacja porodowa Asi, 8 maja 2013r, (Narutowicz)

Ja już po. Urodziłam synka 3240 g i 55 cm 08 maja i był to niesamowity poród…może nie orgazmiczny ;) , ale naprawdę wspominam go bardzo dobrze, szczególnie w porównaniu do rodzenia córeczki 3,5 roku temu. We wtorek 07.05 po jodze pojechałam na KTG i badanie do mojej lekarki i położnej do Szpitala im. Narutowicza, a tam niespodzianka całkowicie zamknięta szyjka macicy i rozwarcie na 3 cm. Z kolei na KTG wychodziły silne skurcze. Pani Doktor i położna chciały mnie zatrzymać i dać oksytocynę, ale się nie zgodziłam i wróciłam z mężem do domu. Spakowaliśmy moją córeczkę i zawieźliśmy do moich rodziców. Lekarka powiedziała bowiem, że na pewno poród się rozpocznie w ciągu najbliższych kilku dni i ostrzegła, że może to być szybki proces. Pojechaliśmy z mężem do restauracji. Nic się nie działo więc wróciliśmy do domu o 23.00 i położyliśmy się spać. O godz 1.30 obudziły mnie pierwsze skurcze. Liczyłam czas pomiędzy nimi, ale były naprawdę nieregularne. Raz 20 min innym razem 10 a potem 12 i 15. Starałam się zasypiać między skurczami i nawet nie budziłam męża bo stwierdziłam, że to jeszcze potrwa. O godz 4 poszłam wziąć prysznic gdyż ekscytacja nie pozwoliła mi już zasnąć. No i niespodzianka skurcze zanikły, więc poszłam spać. Po godzinie obudziły mnie dużo intensywniejsze skurcze, ale wciąż ni regularne. Teraz pojawiały się co 10 i 6 min wtedy były mocne. A czasami co 3 min i wtedy były mniej intensywne. O 6 zadzwoniłam do położnej i powiedziała, żebyśmy byli na 8 w szpitalu, co mnie specjalnie nie ucieszyło, gdyż nie znoszę szpitali i wolałam jak najdłużej być poza nim. Jednak położna nalegała ostrzegając , że akcja może przyspieszyć. Oglądneliśmy z mężem nasz ulubiony program, w trakcie którego wchodziłam i schodziłam z kanapy aby pomóc małemu wejść do kanału rodnego ( pamiętam jak mówiłaś Agnieszka, że chodzenie po dwa schody do góry w tym pomaga, a że w domu nie mam schodów to znalazłam inne wyjście..chyba pomogło). Wykonywałam również ćwiczenia z jogi, które polecałaś. Bardzo mi zależało, aby Leon wszedł do kanału rodnego, gdyż przy pierwszym porodzie córka nie chciała zejść i przez to pojawiły się komplikcje. Na skurczach oddychałam do brzucha i jak najgłębiej do pleców aby zminimalizować bóle krzyżowe. Pomagało przy tym kręcenie biodrami.

Po 7 wyjechaliśmy z domu, po drodze jadąc do Tesco, gdyż przypomniałam sobie, że przecież nie mam klapek pod prysznic i gazet do czytania po porodzie jak i w trakcie porodu (wtedy byliśmy przekonani, że to jeszcze długo potrwa). Skurcze wciąż miały tą samą długość i wciąż były nieregularne. Wyjechaliśmy z Tesco przed 8, no i niestety korki nas zaskoczyły. Mieszkamy na drugim końcu Krakowa, także w szpitalu byliśmy dopiero po 9. Tam mnie zbadano i stwierdzono rozwarcie na 4 cm, a po rejestracji, przebraniu się i wyjściu na górę- badanie- 5cm rozwarcia. Sala bardzo dobrze zaopatrzona, bardzo ładna i przestronna.   Skurcze w szpitalu stały się bardziej intensywne, częstsze ale wciąż mało regularne. Znów zapytano mnie czy chce oksytocyne, aby przyspieszyć poród – nie zgodziłam się, zapytano czy chce lewatywę, też się nie zgodziłam, gdyż bardzo nie lubię szpitalnych zabiegów. Czułam się komfortowo bez pomocy farmakologicznych. Naprawdę czułam, że panuję nad ciałem, ból mnie nie powalał, nadchodził falami, poddawałam mu się zamiast z nim walczyć, tak jak to było w przypadku rodzenia pierwszego dziecka. Zrobiono mi KTG, na którym leżałam i mimo, że wolę rodzić aktywnie, w tym wypadku trochę odpoczęłam. Po 40 min położna nalała mi wody do wanny i zaprosiła do kąpieli. Wzbraniałam się przed wodą, gdyż bardzo mi to nie pasowało przy pierwszym porodzie, ale w tym przypadku czułam się świetnie. Wciąż na skurczach intensywnie oddychałam i kręciłam biodrami. W ciągu 40 min kąpieli z nieregularnych skurczy, poród posunął się do skurczy co min. Wyszłam z wanny i poczułam mocne zdenerwowanie…hmh…dostało się nawet położnej, gdyż w trakcie skurczu poprosiła mnie o wejście na krzesło, aby się zbadać, to jej odpowiedziałam, krótkim, mało eleganckim ZARAZ!!! Z tym, że ona już chyba wiedziała, że to końcówka. Po skurczu wdrapałam się na krzesło, aby mogła mnie zbadać. Stwierdziła pełne rozwarcie, w trakcie badania pękł również pęcherz płodowy. Zeszłam z krzesła, położna zawołała lekarza ginekologa i pediatrę i powiedziano mi, że jak poczuje potrzebę parcia to żeby im dać znać.  Stało się to po paru min intensywnego, bolesnego, ciężkiego do wytrzymania skurczu, na którym tak jak doradzałaś śpiewałam niskim głosem OOOOOOOOO….. co też pomogło. Rodziłam na krześle porodowym ale z nogami w dółoi mocno podniesionym oparciem. Na początku parłam w policzki i uciekało mi powietrze. Położna pokazała mi jak przeć i powiedziała, że jak tak nie zrobię to 2 faza porodu będzie długa. Więc się zaparłam rękami i zaczęłam przeć w kroczę. Leon wyszedł w ciągu 10 min na 4 parciach. Urodził się o 11.20. Po porodzie czułam się świetnie, mały od razu złapał pierś a ja na salę połogową poszłam na nogach. Każdej z Was życzę tak świetnego porodu. Narutowicza polecam bardzo, ale tylko wtedy jak się ma zaplanowany poród i wie się czego się chce. Jeżeli chodzi o sprzęt, lekarzy i położne to byłam bardzo zadowolona.

Pozdrawiam i do zobaczenia na Baby jodze,

Asia