Relacja porodowa Moniki, córka Hania, 21.06.2012r Szpital Rydygiera

21 czerwca w pierwszy dzień lata i w tygodniu 37+6 przyszła na świat moja córeczka Hania. Sądzę, że dzięki wewnętrznemu spokojowi, przygotowaniu teoretycznemu i zaufaniu, że sobie poradzę które dostałam na zajęciach szkoły rodzenia oraz fizycznej sprawności i umiejętności odpowiedniego oddychania dzięki jodze dla kobiet w ciąży mogę powiedzieć, że miałam dobry poród.

Urodziłam w szpitalu Rydygiera, gdzie spotkałam się z bardzo życzliwym, pomocnym i zaangażowanym personelem. Całość przebiegła następująco – o godzinie 4 rano w czwartek zaczęły odchodzić mi wody. Żadnych skurczów nie było. Wzięłam prysznic, spakowałam się i pojechaliśmy do szpitala. O 5 zrobili mi KTG i nadal skurczów nie było, a wody płynęły. Lekarz mnie zbadał i powiedział, że zostanę na oddziale i albo samo się zacznie albo dadzą mi oksytocynę bo dziś na pewno urodzę. Bardzo chciałam by skurcze same się zaczęły więc chodziłam, ruszałam się. O 10 dali mi antybiotyk ze względu na to, że wody odeszły pierwsze i o 11 już z małymi ale własnymi skurczami poszłam na porodówkę. Miałam wtedy rozwarcie ok 3-4cm. Poprosiłam o lewatywę i od razu po niej dostałam własnych skurczów, które coraz bardziej się nasilały ale były znośne. Potem były bolesne ale nadal do przetrwania a ja już miałam 7-8 cm i informację, że niebawem urodzę. Jakieś 4 skurcze parte w pozycji kucznej, którą zaproponowała mi położna, potem szybko na fotel i już po chwili a mała była z nami :) Dziecko od razu trafiło do mnie, a pediatra bez problemów ocenił jego stan na moim brzuchu. Dość długo czekaliśmy na urodzenie łożyska i bałam się, że będą musieli mi je usuwać sami. Dopiero wtedy zdecydowali się na podanie oksytocyny, która wcześniej nie była potrzebna. Na chwilę stanęłam na własnych nogach, trochę wymasowali brzuch i łożysko szczęśliwie urodziło się.

Cały poród był szybki od 11 do 14.30 i bolał umiarkowanie, nie potrzebowałam znieczulenia, jestem bardzo zadowolona, sądzę, że joga niezmiernie mi pomogła. No i nastawienie psychiczne, gdyż wierzyłam, że będzie ok i sobie poradzę. Monitorowanie tętna odbywało się na bezprzewodowym sprzęcie, więc mogłam swobodnie korzystać z piłki, worka sako i przyjmować dogodne pozycje. W sali porodowej pozostaliśmy jeszcze przez 2 godziny po porodzie by w ciszy i spokoju powitać Hanię na tym świecie. Dopiero później dziecko pojechało na pierwsze badania.

Jeszcze raz ogromne podziękowania dla Ciebie oraz Ani Dejczer. Przez pół roku nasze spotkania były dla mnie ważnym elementem każdego tygodnia.

Pozdrawiam serdecznie

Monika