Poród Oliwki 20 grudnia 2014r. Relacja mamy – Róży, Szpital Żeromski

Oliwka-21Dzień „W” mojego porodu wyznaczony został na czwartek 18.12.2014 i z niecierpliwością go oczekiwałam. Niestety termin minął a mojej Oliwce nie spieszyło się na ten świat. Miałam jednak cichą nadzieję, że Malutka będzie chciała mieć urodziny tego samego dnia co mama i zdecyduje się pojawić 2 dni później. I nie myliłam się…:)

W piątek wieczorem poczułam pierwsze regularne skurcze, które zwiastowały wyczekane rozwiązanie. Nie chcąc jednak popełnić falstartu i zbyt wcześnie jechać do szpitala, spokojnie wzięłam rozluźniającą kąpiel, a potem nieco się zrelaksowałam na piłce. Ok. 23.00 rozważałam nawet pójście spać, ale skurcze zrobiły się częstsze (co ok. 4 min) i bardziej intensywne, a ból konkretnie się nasilił stwierdziliśmy z mężem, że już czas…Tuż przed wyjściem z domu zaczęły mi odchodzić wody. Nie wiedząc dokładnie jak to wygląda i licząc, że będą się powoli sączyć (jak to słyszałam od koleżanek  kompletnie się na to nie przygotowałam i dotarłam do szpitala konkretnie przemoczona, przepraszając męża po drodze, że zalałam mu siedzenie  i z góry za to, że jeśli będę przeklinać na sali porodowej, żeby nie brał tego do siebie.

Oliwka-20Do szpitala przyjechaliśmy o 1.00 nad ranem, było cicho i spokojnie. Po przejściu całej biurokracji i wstępnych badaniach, przemiła położna zaprowadziła nas na salę porodową i powiedziała, żeby się rozgościć, bo to jeszcze trochę potrwa, co mnie trochę przeraziło, gdyż był dopiero 1 cm rozwarcia, a ból już był nie do zniesienia…Przygotowałam się jednak do porodu (relaksacyjna muzyka, olejek do masażu), cieszyłam się też, że sala była wyposażona w piłkę, drabinkę etc.. Jak się jednak okazało, nie zdążyłam z nich skorzystać… Jedyne co miałam w głowie to powtarzane jak mantrę słowa „oddychaj do brzucha”:) Unieruchomiona przez 1h pod KTG, potrzebowałam tylko ciszy oraz obecności mojego męża, który dzielnie mnie wspierał i sprytnie próbował odwrócić moją uwagę od bólu zadając mi pytania typu „Co to jest lanugo?”  Po ok. 2,5h były dopiero 4 cm, a ja zaczęłam się łamać i poprosiłam położną o znieczulenie. Podstępna położna wysłała mnie jednak najpierw pod prysznic i w 40 min z 4cm zrobiło się 10, więc na znieczulenie już się nie załapałam (za co ostatecznie jestem jej wdzięczna ! Na sali zrobiło się zamieszanie – przyszedł lekarz i 3 inne osoby z personelu szpitala, więc dotarło do mnie, że finał był już blisko  O godz. 4.30 zaczęły się skurcze parte, a lekarz powiedział „No Oliwka, o 5.00 masz tu być!”. Oliwka, jak na kobietę przystało, spóźniła się, ale całe szczęście tylko 10 min i o 5.10 było już po wszystkim.

Oliwka-18Gdy zobaczyłam moją córeczkę wszystko inne przestało być ważne – ból, zmęczenie, krzątający się personel szpitala…Byliśmy tylko ja, mój dzielny mąż i nasz Maluszek! Po kilku minutach położono mi ją na piersi, a ten mały ssak od razu wiedział co robić  Ku mojemu zdziwieniu (i położnej chyba też , poród w szpitalu trwał 4h, przebiegł bez problemów i wspomagania, a ja dostałam najlepszy prezent urodzinowy na świecie! A ból porodowy? Natura sobie z nim radzi najlepiej, wymazując go z pamięci w ułamku sekundy ;) .