Relacja porodowa Sebastiana

Dziś o 7:30 przyszedł na świat Nikodem Wach z zaszczytnego grona uczestników Instytutu Świadomego Rodzicielstwa

Waga 3140, dlugosc 55cm.

Poród odbył się bez większych niespodzianek, zgodnie z terminem wyliczonym z metody Roetzera.

Przebieg całego przedsięwzięcia wyglądał następująco – wczoraj Asia dostała coś na kształt skurczów, przy czym w związku z brakiem zaobserwowania chodzenia po ścianach z bólu stwierdziłem, że zjawiska te są podejrzane. Skoro jednak występowały co 5 minut, spakowaliśmy bambetle i pojechaliśmy do Żeromskiego. Tam oczywiście „skurcze” sobie poszły i jedyne co można było sprawdzić, to rozwarcie na 2 cm. Dostaliśmy propozycję zostania na patologii ciąży bądź też powrotu do domu…

Wybraliśmy oczywiście opcję nr 2 i dość okrężną drogą wróciliśmy.

„Skurcze” wróciły. Zaproponowałem Asi, żeby zapuściła jakąś płytę i potańczyła – zapuściła Tori Amos i przez pół godziny miałem ją z głowy – w momencie „zatracenia się w tańcu” ból sobie gdzieś poszedł.

„Prawdziwe” skurcze zaczęły się ok. północy. Narastały sobie powoli, raz za razem wyzwalając w Asi ochotę spaceru po ścianach… Co ciekawe – pomiędzy skurczami udawało mi się zasnąć – wszak mnie nie bolało – polecam tym, którzy chcą być potem przytomni…

Do szpitala ruszyliśmy się ok 5 rano, gdy akcja rozkręciła sie na dobre… Gdy dojechaliśmy, rozwarcie sięgało 8 cm i w zasadzie organizm byl gotowy do przejścia w fazę nr 2… Dzięki temu, że dzień wcześniej odwiedziliśmy szpital, mieliśmy założoną kartotekę i zrobione badanie USG, co zaoszczędziło pracy pod presją. Pokurczyliśmy się trochę to bujając się na piłce, to spacerując, a potem się zaczęło…

Po krótkich negocjacjach z położną odrzuciliśmy pozycję leżącą i stołek porodowy ze względu na ucisk na kość krzyżową. Padło na pozycję łokciowo-kolankową, za pomocą której wyholowaliśmy Nikosia na świat… Baj the wej – czy każdy noworodek pachnie jak ryba?

Cel został osiągnięty – Asia w zasadzie nie pamięta najbardziej bolesnego okresu porodu, bo mogła sie wyłączyć i odpłynąć na inną planetę. Krocze ochronione – tylko 1 szew na jakimś tam otarciu – zasadniczo – na kółku do pływania siedzimy bardziej dla szpanu niż z potrzeby krocza… Jak już pisałem wcześniej – Nikos wyturlał się na świat o 7:30. Został odśluzowany (a co tam – niech mu będzie lżej) i położony na mamie… Łożysko urodziło się samo, bez kombinacji, więc do piersi został przystawiony dopiero po zakończeniu ablucji okolic krocza.

Przyssał się i wyglądał na zadowolonego. Niestety ze względu na kolejkę do sali porodowej na wózeczku przenieśliśmy się na salę poporodową ok godziny 8:30, a więc wcześniej niż przed regulaminowymi 2h, ale co tam… Każdy kilogram nowego obywatela na wagę złota!

Sala okazała się 5-cio osobowa z całkiem fajną obsadą. Co ciekawe – obok Nikosia „s” Joanny leżał Nikos „s” Anny. Na szczęście wyglądał zasadniczo inaczej, więc raczej nie pomylimy.

Po kilku h mały poszedł na szczepienie. Potem ja się ewakuowałem spełniać inne obywatelskie obowiązki, a Asia „sprzedała” małego na oddział noworodkowy, dzięki czemu mogła się „wyprysznicować”… W tzw. międzyczasie przychodziła położna laktacyjna tłumacząc co w kogo należy wpychać i dlaczego łatwiej manewrować dzieckiem niż cyckiem…  I tak leci… Zobaczym co będzie dalej… Ogólnie zadowolenie budzi terror laktacyjny. Z nauką przystawiania jest nienajgorzej…

Generalnie z całą odpowiedzialnością mogę polecić Żeromskiego – położne sympatyczne, kompetentne… Nie chciały się tylko kłaść na podłodze, gdy zaproponowaliśmy rodzenie w pozycji kucznej… Pozycja łokciowo-kolankowa na łóżku porodowym wydaje się być rozsądnym kompromisem pomiędzy racjami jednej a drugiej strony… Łożysko wyszło na świat w pozycji leżącej, ale Asię to guzik obchodziło, bo cieszyła się z Małego…

Co się przydało z zajęć:

- Ogólna wiedza o oszczędzaniu krocza,
- Dlaczego warto się pokręcić po własnym domu, a nie lecieć do szpitala przy pierwszych skurczach…
- Asertywność ogólna…
- Pozycje „regulujące” tempo porodu – w gruncie rzeczy rodząca może sobie dawkować narastanie bólu…
- Pozycje „skurczowe” i ogólnie machanie przeponą…
- Zalecenie wyłączenia kory mózgowej

Co się nie przydało:

- Masaż… Przy próbie uciśnięcia kości krzyżowej niemalże odczułem bóle porodowe moich zębodołów, co wydaje się być zrozumiałe – kość krzyżowa była odchylona jak skorupa żółwia, więc raczej nie należało jej drażnić…
- Zalecenie – idź do szpitala, gdy skurcze co pięć minut… Ale kurcze… które to skurcze? Nie do wymyślenia przy pierwszej ciąży… Tutaj Preeti jest bardziej precyzyjna – pisze – idź do szpitala, gdy możesz oddychać tylko w przerwie między skurczami…

Ogólnie miód malina jak to mówią… Dzięki wielkie za światopogląd przekazany… Położnej się na tyle dobrze z nami współpracowało, że zaprosiła nas za 2 lata z dzieciakiem kolejnym… (Pewnie każdemu to wciskają ;P )

Się rozpisałem – kto to będzie czytał?

Pewnie wkrótce przekażemy Wam relację Asi… Bo mnie wszakże nie bolało…

Pozdrawiamy,

Sebastian, Asia i Nikodem Wach