Relacja porodowa Sylwii, 27.01.2010r. (MSWiA)

Cześć – w końcu udało mi się zmobilizować z napisaniem maila, bo co się do tego zabierałam, to mała zaczynała domagać się jedzenia:)

Ale powiem Wam, że jest przekochana i jak na razie nie daje bardzo popalić, czasem trochę pomarudzi w nocy.

A jeśli chodzi o sam poród, to w ostatniej chwili zdecydowaliśmy się ma MSWiA na Galla i jesteśmy bardzo zadowoleni z tej decyzji, ale muszę przyznać że mieliśmy dużo szczęścia, bo akurat trafiła nam się świetna położna (dość specyficzna i konkretna, zmuszała do mobilizacji i  nie starała się pocieszać, że już niedługo, a wręcz przeciwnie:),  więc nie każdemu mogłaby odpowiadać, ale ja byłam bardzo zadowolona). Jak przyjechaliśmy do szpitala, to akurat nie było żadnego porodu, więc po KTG przenieśliśmy się do sali porodów rodzinnych. Bałam się właśnie tego że sala będzie zajęta, bo ostatnio mają tam straszny nawał rodzących i wtedy trzeba rodzić na sali ogólnej. Można tam oczywiście zostać z mężem, ale nie jest ona tak intymna.

Natomiast w sali do porodów rodzinnych jest piłka, worek sako i duży plus PRYSZNIC który baaardzo mi ulżył.

Po porodzie dzidziuś leży parę minut na brzuchu, no i Paweł przecinał pępowinę, potem zabiera go pediatra na badania, ale razem z nim idzie tatuś, więc może wszystkiego dopilnować:), po badaniach 2,5 godziny wszyscy w trójkę mogliśmy się cieszyć malutką.  Potem w nocy Paweł musiał iść, ale zaraz z rana przyszedł i nie ma problemu, żeby siedział nawet cały dzień. I oczywiście Majeczkę miałam cały czas przy sobie.

Ogólnie jesteśmy zadowoleni, najważniejsze, że Majeczka jest zdrowa:) Poród odbył się naturalnie, bez znieczulenia, chociaż na sam koniec podali mi oksytocynę, bo miałam słabe skurcze i brakowało mi sił, ale po tym dwa skurcze i malutka była z nami:)

 

Po porodzie ważyła 3640g i mierzyła całe 57 cm.
Kawał baby:)

Pozdrawiamy,

Sylwia, Paweł i Maja