Relacja porodowa Reni, 15.04.2010r.

Serdecznie witamy wszystkich prowadzących i uczestniczących w zajęciach Instytutu Świadomego Rodzicielstwa oraz Jogi dla ciężarnych.

Zgodnie z tradycją przesyłamy wrażenia z porodu (chyba jako piersi z porodu w Szpitalu Uniwersyteckim na ul. Kopernika) oraz pierwszych dni w domu.Poród rozpoczął się w nocy 15.04.2010 (zgodnie z terminem wyznaczonym przez lekarza) od krwawienia, co wiązało się z szybką wizytą w szpitalu. Tutaj miła niespodzianka – bardzo miłe przyjęcie, mimo 2 rano i konieczności pobudki. Dostaliśmy salę do porodów rodzinnych i kolejna niespodzianka.

Pytano mnie o zgodę na wszelkie zabiegi – począwszy od lewatywy, a kończąc na nacinaniu krocza. I tu ciekawa historyjka – miesiąc przed porodem napisałam plan porodowy, który przez przypadek włożyłam do badań lekarskich. Plan został przeczytany przez położne, lekarzy i przedyskutowany z nami. Czyli jednak nawet „na Kopernika” można coś zdziałać.

W związku z dużą utratą krwi, problemów z morfologią i małym postępem akcji porodowej zdecydowaliśmy się na oksytocynę. Na ten temat rozmawialiśmy z kilkoma lekarzami, nie wiem czy na tyle byliśmy już wystraszeni, czy lekarze byli na tyle przekonujący – koniec końców zdecydowaliśmy się na podanie oksytocyny. Rozmawiałam na ten temat już po wyjściu ze szpitala z położną z innej placówki, która potwierdziła, że przy tak małym postępie rozwarcia wszystko mogło skończyć się cesarskim cieciem. Synka dostałam po odcięciu pępowiny (niestety nieszczęsna grupa krwi mamy, czyli RH – i utrata krwi), ale za to na kilkanaście minut, a potem po pierwszym badaniu lekarskim na koleje kilkanaście minut. Po 2 godzinach leżenia na sali porodowej , zostałam odwieziona na oddział, gdzie po 20 minutach przywieziono mi synka. Był ze mną cały czas, z wyjątkiem 10 minut każdego wieczoru (kąpanie) i pierwszego badania lekarskiego.

Opieka lekarska, pielęgniarek, położnych – na najwyższym poziomie. Pytano nas za każdym razem, czy może dokarmić dziecko, czy pomóc w przewijaniu. Panie po cesarskim cieciu były otoczone opieką przez cały personel i dodatkowo studentki pielęgniarstwa.

Czyli ” Kopernik” (poza stanem technicznym i estetycznym) nie jest taki zły. Panie, które po raz kolejny rodziły w tamtejszej placówce, zgodnie potwierdziły, że wiele zmieniło się na plus.

W tej chwili dochodzimy do siebie uczymy się być już w Trójkę. Kąpiemy synka w wodzie z dodatkiem oleju migdałowego, a ja przeszłam na dietę dr Agrawal (Frankowi nie smakowała tylko zupa z karpia). Oczywiście wzbudzamy ogólne zdziwienie. Dodatkowo w czwartej dobie życia Franka zaczęliśmy używać pieluch wielorazowych (na razie tylko przez kilka godzin dziennie, ale dajemy radę i jesteśmy zadowoleni). 

Serdecznie wszystkich pozdrawiamy.

Życzymy powodzenia, pięknych przeżyć a ja ze swej strony takiego wsparcia, jakiego ja doznałam od męża w tych najboleśniejszych momentach.

Renata i Grzegorz Kaczor wraz z Franiem Ignasiem